
To w Nowym Jorku w 1943 roku odbył
się pierwszy Fashion Week pod nazwą Press Week. Miał on na celu wypełnienie
luki powstałej w wyniku II Wojny Światowej, kiedy branża nie była w stanie udać
się do Paryża, aby zobaczyć prezentacje francuskich domów mody. Eleanor Lambert
zorganizował wydarzenie, aby pokazać amerykańskich projektantów dziennikarzom,
którzy wcześniej zaniedbywali tych twórców. Nowojorski Tydzień Prasy został
bardzo dobrze przyjęty, co dało początek cyklicznym tego typu wydarzeniom na
świecie.
Każda stolica mody ma swój
charakter i kulturę oraz wymagających klientów. Co wyróżnia projektantów
prezentujących swoje kolekcje za oceanem? Przede wszystkim wybiegają daleko w
przyszłość swoją innowacyjnością, zastosowaniem tkanin, niebanalną konstrukcją
i minimalizmem. Co pół roku z wielką
intensywnością przyglądam się pokazom, które odbywają się w Nowym Jorku.
Najbardziej cieszą kolekcje, które są nowatorskie, przekraczają przyjęte
granice i wprowadzają nowe zastosowania w modzie. Bogactwo kolorów,
geometryczne wzory, futurystyczne formy i wizjonerskie łączenie faktur to
główne hity wrześniowego Tygodnia Mody, na którym swoje kolekcje na sezon
wiosna/lato 2013 zaprezentowało kilkudziesięciu projektantów. Proenza Schouler,
Jason Wu, Alexander Wang, Marc Jacobs, Rodarte, Diane Von Furstenberg, Prabal
Gurung czy 3.1 Phillip Lim to marki, które od kilku lat tworzą kulturę mody w
Stanach Zjednoczonych. Każda ich kolekcja wprowadza coś nowego, nie ma w nich
powtarzalności z ubiegłych sezonów ani żelaznych zasad historycznych jak to
bywa w przypadku paryskich domów mody. Ich konsekwencją w tworzeniu mody jest
innowacyjność i przyszłość. A jak to bywa w Polsce? Czy nasi rodzimi
projektanci potrafią nas jeszcze zaskoczyć? A może wygodniej i bezpieczniej
jest co sezon pokazywać ciąg dalszy swojej wizji, która trwa od 15 lat?
Niestety takich projektantów, którzy nas nudzą powtarzalnością jest najwięcej.
Boją się zaryzykować i w ten sposób nie tworzą trendów, ale kolejne wersje
swoich kreacji. Co sezon królują na naszych pokazach czerń, biel i beż,
szyfonowe suknie i smutne płaszcze.
Na szczęście powoli się to zmienia. Jednym
z pierwszych, który konsekwentnie z sezonu na sezon tworzy oryginalne kolekcje
jest Bartek Michalec. Jego marka ZUO Corp. za każdym razem zaskakuje mnie
swoimi pokazami, łączeniem niekonwencjonalnych tkanin (pianka poliuretanowa,
folia PCV), konstrukcją, a w ostatniej kolekcji - printami i kolorystyką. Każda
stylizacja jest bardzo przemyślana, a sceneria i choreografia pokazów na
najwyższym światowym poziomie. Podobne podejście w tworzeniu mody ma duet
Paprocki & Brzozowski. Oczywiście zdarzają się im słabsze kolekcje, ale za
każdym razem eksperymentują z sylwetką i formą. Pokaz „Chelsea Girls” na sezon jesień/zima 2012/13 potwierdził, że należą do czołówki polskiej mody. Nie boją się eksperymentować.
Połączyli skóry i dzianinę z jedwabiem oraz sztucznym futrem. Udowodnili, że
spodnie „rybaczki” mogą być bardzo kobiece, a płaszcze niekoniecznie czarne. Do
grona twórców trendów w Polsce można zaliczyć jeszcze tylko nielicznych, są to: MMC Studio, TOMAOTOMO i Nenukko. To właśnie, m.in. ta trójka zaprezentowała kolekcje
na wiosnę podczas ostatniej edycji Fashion Week Poland w Łodzi.
Mam nadzieję, że za 10 lat zmiana
na lepsze będzie widoczna, bo właśnie tyle czasu brakuje polskiej modzie, aby
dorównać światu. Twórzmy trendy jak to jest przyjęte na świecie, róbmy pokazy w
różnych i ciekawych miejscach i angażujmy nasze topowe modelki, które bardziej
znane są w Nowym Jorku niż w Polsce. To w sumie niewiele, albo i za dużo, aby
polscy projektanci zaczęli liczyć się w pierwszej lidze światowej mody.
*Powyższy artykuł ukazał się w ostatnim numerze MODO Magazine / Autor: Konrad Fado
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz