czwartek, 23 września 2010

Goodbye London...

Dobiegł końca London Fashion Week, na który zawsze z niecierpliwością czekam. Jednak tym razem czuję duży niedosyt. Podczas tych kilku dni zaprezentowano 42 kolekcje renomowanych jak i całkiem świeżych marek. Londyn swą renomę i klimat zawdzięcza utalentowanym i awangardowym projektantom, którzy przyzwyczaili nas do swoich ekstrawagancko-fantazyjnych pomysłów. Moją uwagę zwróciły tylko nieliczne kolekcje. Dwie z nich przedstawiłem w poprzednich postach, ale na wyróżnienie zasługują jeszcze Todd Lynn, Sass & Bide i Burberry Prorsum.

Todd Lynn zasłynął dzięki rock'n'rollowemu podejściu. Jego ubrania są zawsze idealnie dopasowane pomimo zastosowania dekonstrukcji sylwetki. W najnowszej kolekcji użył ciekawych połączeń tkanin (włoska bawełna, jedwab, skóra) i faktur. Do jego najwierniejszch klientów należą: Bono z U2, Mick Jagger, Marilyn Manson, Coutney Love i PJ Harvey.


photo: Marcus Tondo/GoRunway.com


Sass & Bide to australijski duet założony w 1999 przez Sarah-Jane Clarke i Heidi Middleton. Rozgłos zdobyli poprzez projektowanie innowacyjnych i niepowtarzalnych wzorów spodni denim. Najnowszą kolekcję na sezon wiosna/lato 2011 charakteryzują miękkie drapowania, naturalne kolory, cieniowania oraz wzory.


photo: Yannis Vlamos


Burberry Prorsum to brytyjski luksusowy dom mody, którego nie trzeba nikomu przedstawiać. Trencz i kratka to ich znak rozpoznawczy. Tym razem jednak postawili na takie wzory jak: cętki lamparta i skóra pytona. Całość trochę nudna, ale na uwagę zasługują uwypuklenia, marszczenia oraz nabite ćwiekami kurtki i trencze. Wszystko w standardowej jak dla tej marki beżowo-czarnej kolorystyce, której blasku dodają kolorowe akcesoria takie jak torebki i paski.


photo: Marcio Madeira/firstVIEW

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz